Archiwum 28 maja 2011


maj 28 2011 Wstęp
Komentarze: 0

   Kiedy teraz o tym pomyślę to dostrzegam, ile błędów popełniłam. Wiem, że nie powinnam była reagować tak gwałtownie, to w końcu był człowiek niezrównoważony psychicznie. Ale wtedy nie wiedziałam- bo i skąd mogłam wiedzieć? Otaczała mnie ciemność, ale nie dosłownie. Ciemność miałam w umyśle, jak po solidnej dawce leku przeciwbólowego. Znasz to uczucie, prawda? Wtedy, kiedy już sam nie wiesz, czy jesteś, czy cię nie ma, bo bół którego nie czujesz rozsadza ci czaszkę. Czujesz ciemność, ale ciemność jasną i nie dającą się opisać w swojej dzikości. Chciałam się wydostać z tego przymuszonego niby-błogostanu, ale nie potrafiłam...

   Może zacznę jednak od początku. Od początku końca jakim był ten dzień, w którym spotkałam się z Edmundem. Oczywiście spotykaliśmy się wcześniej, byliśmy dobrymi znajomymi, nawet trochę mi się podobał. Każdemu by się podobał- taki spokojny chłopak, wysoi, szczupły. A na głowie burza rudych włosów, idealnie kontrastująca z jasną, prawie białą skórą. Miał też twarz pokrytą uroczymi wprost piegami. Im słońce mocniej świeciło, tym było ich więcej, a tamtej pamiętne środy aż miałam ochotę nazwać go Pieguskiem. Spotkaliśmy się- jak zwykle- w tej małej kafejce na rogu. Z przytulnymi stolikami, pomarańczowymi kwiatami i klimatyczną muzyką. Ja zamówiłam lody kawowe, a on tylko szklankę wody. Kelnerka uśmiechała się ze znużeniem, patrząc na wiszący pod sufitem zegar, a ja z Edmundem prowadziliśmy przyjacielską pogawędkę: 

-Pokazałbym ci te zdjęcia, Zuzanno -mówił między jedym łykiem a drugim.- Ale widzisz, zostawiłem je w biurze. 

Już wtedy mogłam coś zwietrzyć. Edmund miałby czegoś zapomnieć? Kto jak kto, ale nie on. Zawsze miał wszystko "zapisane w głowie" jak w małym, podręcznym notesie. Ale odparłam tylko, że nic się nie stało i że zobaczę je kiedy indziej. I tuttaj kolejny szczegół ukazujący moją głupotę. Edmund zaczął być nachalny, jakim nie był nigdy wcześniej. 

-Ależ Zuzanno, ja nalegam. Przecież wiem, jak zależało ci a zobaczeniu tych fotografii! 

Złapał mnie za rękę i uśmiechnął się. A ja- młoda, głupia gąska się zgodziłam. Pozwoliłam mu zapłącić sobie za lody po zcym wpatrzona w niego jak w obrazek powędrowałam w stronę samochodu mojego kolegi. Edmund otworzył drzwi małego fiata i natychmiast zalała mnie fala gorąca. Czarny samochód nie jest dobry, jeśli na zewnątrz jest ponad 30 stopni, wierzcie mi! Mimo to wsiadłam. Zarazem popełniając jeden z największych błędów mojego życia. Och, jak ten jeden krok miał tragicznie odbić się na mojej przyszłości.... 

ucieczka : :