Archiwum maj 2011


maj 31 2011 Rozdział 1 część 1
Komentarze: 1

23 sierpnia 2008

"Ciemność". Pamiętam,  że to było pierwsze, co pomyślałam. Istotnie, dokoła mnie było naprawdę ciemno i nic nie widziałam. Ale w ciemności wyostrzają się inne zmysły, między innymi słuch. Głos, który się do mnie odezwał, był przepełniony smutkiem i goryczą.

-Zuzanno? Czujesz się już lepiej?- Usłyszałam, jak niewidoczna dla moich oczu postać siada obok. Chciałam coś powiedzieć, ale bałam się. Strach sparaliżował mój umysł, sprawił, że stałam się otępiała i nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Poczułam na sobie czyjś oddech. Był ciepły i słodki, jak oddech kogoś, kto właśnie się obudził. Był coraz bliżej i bliżej, aż w końcu czyjaś twarz znalazła się zaraz przy mojej. Niewidoczna ręka dotknęła mojego podbródka, muskając go delikatnie palcami.

-Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak cię kocham. - strumień ciepłego powietrza owionął moją twarz. To wyznanie mnie zaskoczyło, prawda. Ale zarazem sprawiło też, że na powrót mogłam mówić. Nie wiem, dlaczego. Może organizm nie wytrzymał takiej dawki stresu i lęku, że postanowił się poddać? W każdym bądź razie postanowiłam skorzystać z przywróconej mi umiejętności.

-Nie wiem, kim jesteś.

-Och, Zuzanno. Świetnie wiesz, kim jestem. Pomyśl. Co pamiętasz ze swojej przeszłości? - Głos był coraz bardziej strapiony. Ale ja nic nie pamiętałam! Chociaż może to lekka przesada. Miałam w głowie obray, ale były tak zamglone, niewyraźne i rozmyte, że za nic bym ich sobie nie przypomniała. Wysilałam umysł jak tylko potrafiłam, ale na próżno. Oznajmiłam to rozmówcy, a on roześmiał się smutno.

-Więc będę cię musiał wszystkiego nauczyć od nowa? -gładził mi ręką twarz.- Zacznijmy może od pierwszej, najważniejszej sprawy. Będzie ciemno tak długo i tak długo nie będziesz znała mojego imienia, aż uznam za stosowne to zmenić OK? Ty jesteś Zuzanna i masz 17 lat. To wiesz? 

Potwierdziłam, a Głos kontynuował. 

Nie możesz na razie wrócić do domu, musisz tutaj siedzieć. W pomieszczeniu obok jest łazienka, a jedzenie będę ci sam osobiście dostarczać. Wolę być sam, niż korzystac z pomocy innych ludzi, bo sam siebie nie zdradzę, prawda? Nie musisz mi potakiwać, ja wiem, że to prawda. Na razie jednak wystraczy ci to, co przed chwilą powiedziałem. I pamiętaj... kocham cię. 

Usłyszałam, jak mój rozmówca wstaje i wychodzi, pozostawiając mnie samą. Prawie samą- zostawił mi w głowie niezły mętlik. 

ucieczka : :
maj 28 2011 Wstęp
Komentarze: 0

   Kiedy teraz o tym pomyślę to dostrzegam, ile błędów popełniłam. Wiem, że nie powinnam była reagować tak gwałtownie, to w końcu był człowiek niezrównoważony psychicznie. Ale wtedy nie wiedziałam- bo i skąd mogłam wiedzieć? Otaczała mnie ciemność, ale nie dosłownie. Ciemność miałam w umyśle, jak po solidnej dawce leku przeciwbólowego. Znasz to uczucie, prawda? Wtedy, kiedy już sam nie wiesz, czy jesteś, czy cię nie ma, bo bół którego nie czujesz rozsadza ci czaszkę. Czujesz ciemność, ale ciemność jasną i nie dającą się opisać w swojej dzikości. Chciałam się wydostać z tego przymuszonego niby-błogostanu, ale nie potrafiłam...

   Może zacznę jednak od początku. Od początku końca jakim był ten dzień, w którym spotkałam się z Edmundem. Oczywiście spotykaliśmy się wcześniej, byliśmy dobrymi znajomymi, nawet trochę mi się podobał. Każdemu by się podobał- taki spokojny chłopak, wysoi, szczupły. A na głowie burza rudych włosów, idealnie kontrastująca z jasną, prawie białą skórą. Miał też twarz pokrytą uroczymi wprost piegami. Im słońce mocniej świeciło, tym było ich więcej, a tamtej pamiętne środy aż miałam ochotę nazwać go Pieguskiem. Spotkaliśmy się- jak zwykle- w tej małej kafejce na rogu. Z przytulnymi stolikami, pomarańczowymi kwiatami i klimatyczną muzyką. Ja zamówiłam lody kawowe, a on tylko szklankę wody. Kelnerka uśmiechała się ze znużeniem, patrząc na wiszący pod sufitem zegar, a ja z Edmundem prowadziliśmy przyjacielską pogawędkę: 

-Pokazałbym ci te zdjęcia, Zuzanno -mówił między jedym łykiem a drugim.- Ale widzisz, zostawiłem je w biurze. 

Już wtedy mogłam coś zwietrzyć. Edmund miałby czegoś zapomnieć? Kto jak kto, ale nie on. Zawsze miał wszystko "zapisane w głowie" jak w małym, podręcznym notesie. Ale odparłam tylko, że nic się nie stało i że zobaczę je kiedy indziej. I tuttaj kolejny szczegół ukazujący moją głupotę. Edmund zaczął być nachalny, jakim nie był nigdy wcześniej. 

-Ależ Zuzanno, ja nalegam. Przecież wiem, jak zależało ci a zobaczeniu tych fotografii! 

Złapał mnie za rękę i uśmiechnął się. A ja- młoda, głupia gąska się zgodziłam. Pozwoliłam mu zapłącić sobie za lody po zcym wpatrzona w niego jak w obrazek powędrowałam w stronę samochodu mojego kolegi. Edmund otworzył drzwi małego fiata i natychmiast zalała mnie fala gorąca. Czarny samochód nie jest dobry, jeśli na zewnątrz jest ponad 30 stopni, wierzcie mi! Mimo to wsiadłam. Zarazem popełniając jeden z największych błędów mojego życia. Och, jak ten jeden krok miał tragicznie odbić się na mojej przyszłości.... 

ucieczka : :